niedziela, 6 marca 2011

Katar,katar,katar-jeszcze większa choroba.

Omg. Wstałam rano z myślą,że przejdzie mi już ta choroba,a ona dopiero się zaczyna. Mam okropny katar,kaszle mnie już mniej ale i tak sie do bani czuje. Ja nie moge,ale mam zaciesz. Jutro mamy pierwszy WDŻWR dla dziewczyn w tym roku. Tsa,w tamtym roku połowę zajęć opuściłam z powodu choroby.

Mama poszła z tatą do kościoła,a ja siedze w domu i muzy słucham. A i mam rosół gotować! O.o Miałam go nastawić o 10:30, ale cóż. Obiad będzie troche później... Nie,nie! Mama obiecała rogaliki,lecę włączyć ten rosół i zaraz do was wracam!

Włączony, uffh. Ej,przed około 30 minutami dotarło do mnie że za miesiąc mam sprawdzian po 6 klasie. O ameno. Pewnie ze stresu go zawalę. Patrze teraz na mój piórnik i myslę sobie, iż musze zrobić tę pracę z plastyki. Skala-dobija mnie to. Najpierw babka dała nam karteczki wykratkowane a my mieliśmy przerysować kwiatka z rysunku obok w większej skali. Zaliczenie rysunku czyli plusik,daje tylko czwórkę,a ja chcę piątkę! Więc musze narysować kratki w skali 3:1 i jeszcze przerysować tego żonkila,irysa czy co tam jest. Dobra,musze iść się uczyć bo ta przyroda kiedyś mnie zmaltretuje. -.-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz